Filozofia bańki mydlanej
Dobry podróżnik nie ma ustalonych planów i niekoniecznie zależy mu na dotarciu do konkretnego celu – twierdził Lao Tzu (legendarny twórca taoizmu).
Przytoczony cytat opisuje komfortową sytuację. Dobry podróżnik nie jest w niej narażony na poważne zagrożenie, jakim jest zgubienie drogi. Bo jak może się zgubić, jeżeli nie wie, dokąd idzie? Podążając tym tokiem myślenia – czy cel działania nie jest zbędny, żeby działać? A skoro jest zbędny, to jaki sens ma działanie? I na czym ma polegać, skoro nie wiadomo, czemu służy? A może brak nam filozoficznej głębi myślenia, by to zrozumieć. W końcu nie rozumiemy o wiele bardziej banalnych rzeczy. Czyżby klucz tkwił w określeniu celu jako „konkretnego”?
Jest was dwóch. Macie swoje grupy ludzi chętnych do pracy i podejmowania wyzwań – obie grupy nie różnią się od siebie. Macie odpowiednie środki. I taki sam wynik do osiągnięcia. Rzucacie na swoje stoły teczki z opisem spodziewanego efektu.
Niech sobie radzą, jak chcą – postanawiasz. Niech się sami zorganizują, podzielą pracę, ustalą odpowiedzialności. Twój kolega w tym czasie ustala cele, tworzy strukturę, buduje procedury.
Czas płynie. Nadchodzi wyznaczony termin końca. Zwyciężyłeś – kolega jest daleko w tyle. Możliwe?
Nie jest to miejsce na rozmyślania o „ewolucji układu z wytworzeniem formy zorganizowanej bez udziału wymuszeń zewnętrznych” – bo tak mniej więcej brzmi definicja zjawiska samoorganizacji. I o symbolu samoorganizacji, jakim jest bańka mydlana. A szkoda. Do ewolucji jeszcze wrócimy. Ważne, że Lao Tzu byłby ze mnie zadowolony.
Tomasz Wachowicz