Gdzie smakują słone paluszki?
Czas to najbardziej podstawowe i niezastąpione narzędzie pracy (Bolesław Prus „Lalka”)
Oto duża organizacja o korporacyjnym charakterze (ale nie będąca korporacją sensu stricto). Odbywają się w niej różnego rodzaju spotkania najwyższego kierownictwa z dyrektorami, szefami i liderami. W ogromnej sali, z dudniącymi głośnikami (mówcy korzystają z mikrofonów), tuzinem termosów, bateriami wód mineralnych i kilogramami słonych paluszków. Minimalny czas spotkania – około dwie godziny. Maksymalny – pięć godzin. Szczęśliwi ci prezentujący, którzy mają końcowe miejsca na liście tematów, ponieważ mogą być pewni, że zostaną jedynie pośpiesznie wysłuchani bez uwag. Nie starczy na nie czasu, zjedzonego przez barokowe niekiedy wystąpienia ich poprzedników, na dodatek do sali przenikają już zapachy z kuchni…
Po powrocie do swoich biur, uczestnicy spotkań zazwyczaj komunikują się ze sobą by ustalić, co właściwie zostało ustalone? Nie wszyscy mogą w tym pomóc, bowiem niektórzy z nich, wiedząc, że nie będą wywołani do odpowiedzi, podczas spotkania zajmowali się zupełnie innymi sprawami.
Opisany przypadek nie jest wzięty z filmu Stanisława Barei. Jest wzięty z życia. Czy w mniejszych organizacjach wewnętrzne spotkania są proporcjonalnie mniej zawstydzające? Niekoniecznie, ponieważ jeżeli popełniane są elementarne i oczywiste błędy, efekt wszelkich podobnych przedsięwzięć jest równie opłakany.
Odnosząc się do przytoczonego obrazu warto zauważyć, że nikt nie myślał o nadchodzącym spotkaniu jako o tym momencie, w którym należy zająć się istotnymi w danej chwili sprawami i je załatwić. Więcej nawet – nikt nie myślał o tym, że tego właśnie się od uczestników oczekuje.
Według Harvard Business Review Polska – kadra przedsiębiorstw spędza na wewnętrznych spotkaniach nawet połowę czasu pracy. Można ten wynik obronić, przecież udział w spotkaniach to część ich pracy. Ale już nie do obrony jest inny wynik: 90% uczestników przyznaje, że w trakcie spotkań zajmuje się czymś innym (przez zajmowanie się należy rozumieć również myślenie, analizowanie, rozpatrywanie innych spraw, w tym prywatnych – nad tymi ostatnimi skupia się 73% uczestników).
Najgorsze, że tak wyglądające spotkania często trwale wpisuję się w kulturę firmy i przez to ich absurdalność staje się niezauważalna. Czara goryczy dopełniona jest po brzegi, gdy wszyscy obecni mają świadomość, że prezentowane dane są z tych, czy innych powodów nieprecyzyjne, wybrakowane lub gdy są po prostu niezrozumiałe lub nic z nich nie wynika. Dlaczego więc się je prezentuje?
Myśmy robili badania. Trzeba pewne rzeczy nawet zawoalować – jak powiedział Jan Winnicki („Alternatywy 4”, reż. Stanisław Bareja).
Tomasz Wachowicz